Zadanie 103: Rozwijanie umiejętności czytania ze zrozumieniem.

Dzień dobry Kochani Uczniowie:)

Zapraszam Was dziś do ćwiczeń w czytaniu ze zrozumieniem. Na początek, przeczytajcie poniższy tekst:

„Cała ona – Barcelona”

Piętnaste urodziny Kaski zbliżały się wielkimi krokami. Dziewczyna nie czekała na urodziny same w sobie, a na prezent, jaki obiecali jej rodzice w ramach urodzin, dobrego świadectwa oraz dobrych wyników na Egzaminie Ósmoklasisty. Egzamin miała już za sobą, sprawdziła odpowiedzi w Internecie i była pewna, że poszło jej wyśmienicie. Cóż się dziwić – w końcu ciężka praca się opłaca. Wszystko również zapowiadało, że otrzyma na koniec roku świadectwo z wyróżnieniem. Co prawda kilku ocen, głównie z przedmiotów humanistycznych, jeszcze nie była pewna, ale celujące stopnie z matematyki, fizyki i chemii na pewno podniosą jej średnią.

W piątek popołudniu, jak tylko wróciła ze szkoły i porwała z lodówki coś do zjedzenia, od razu usiadła do laptopa. Odpaliła przeglądarkę internetową i w okno wyszukiwarki wpisała Barcelona. Już na samą myśl o tym słowie po plecach przechodził jej przyjemny dreszczyk ekscytacji.

Kliknęła w pierwszy od góry link i przeniosła się na stronę znanego klubu piłkarskiego FC Barcelona. Dziewczyna rzuciła tylko na nią okiem – klub doskonale znała, bo chłopcy w klasie dzielili się na kibiców FC Barcelony i Realu Madryt. Obie grupy, jak i w przypadku klubów, ostro ze sobą rywalizowały. Rywalizacja i kłótnie przybierały na sile zwłaszcza po meczach obu drużyn, a apogeum osiągały po wzajemnych spotkaniach obu drużyn na boisku.

Kaśka wróciła na stronę, gdzie wyświetliły się wyniki wyszukiwania i kliknęła w link, który przeniósł ją na stronę Wikipedii. Tam przeczytała podstawowe informacje o miejscu, do którego ma polecieć z rodzicami. W zasadzie tylko przypomniała sobie to, czego uczyła się na lekcji geografii. Barcelona jest hiszpańskim miastem, który liczy około 5 milionów mieszkańców. Jest stolicą Katalonii – jednego z obszaru Hiszpanii. Katalończycy dążą do autonomii i stworzenia oddzielnego państwa – to Kaśka wiedziała akurat z wiadomości, w których często poruszano ten temat. Barcelona leży nad Morzem Śródziemnym, została założona przez Fenicjan w III wieku przed naszą erą. Artykuł na stronie był bardzo długi, Kaśce nie chciało się go czytać. Postanowiła, że uzupełni potrzebne informacje później, a teraz zajmie się tym, co ją bardziej interesowało – planowaniem czterodniowej wycieczki do tego cudownego miasta.

- Hm… Od czego by tu zacząć? – powiedziała sama do siebie, stukając palcami o blat biurka.

Dziewczyna siedziała i myślała przez chwilkę, po czym szybko wpisała coś w okno wyszukiwarki. Kliknęła Szukaj i przed jej oczami wyświetliły się strony różnych linii lotniczych. Otwarła arkusz kalkulacyjny, nazwała go Barcelona i wpisała w tabelę pierwszą nazwę: LOT. Po kilkunastu minutach poszukiwań miała do rozważenia kilka ofert: mogła wybrać najtańszą opcję, z czego na pewno ucieszyliby się rodzice, ale wylot był dopiero o 15:30, na miejscu byliby więc dopiero koło 17:30, a trzeba liczyć jeszcze czas potrzebny do dostania się z lotniska, które nie jest przecież w centrum, do hotelu. Zdecydowanie bardziej podobała jej si druga opcja – wylot był już o 6:40, mieliby więc cały dzień na zwiedzanie Barcelony. Z biletem powrotnym bardziej jej się poszczęściło – najtańsza była ta opcja, która ją najbardziej interesowała: wylot z Barcelony o 20:50. Byliby c prawda bardzo późno w domu, ale dla takiej przygody warto przecież zarwać jedną nockę! Minusem była konieczność przesiadki w Monachium. Minusem w sumie dla mamy, bo tata i Kaśka uwielbiali latać. Przesiadka nie wpływała jednak znacząco na długość lotu, różnica wynosiła kilkanaście minut.

Druga sprawa – hotel. Kaśka weszła na stronę jednej z najbardziej popularnych wyszukiwarek noclegów. Wpisała interesujące ją daty, rodzaj pokoju i udogodnienia – śniadanie oraz suszarkę w pokoju. Z racji oszczędności wybrała lot bez bagażu nadawanego, czyli dużej walizki, która leci w luku bagażowym. Mogli zabrać ze sobą jedynie małe walizki, które leciały razem z nimi w kabinie. Taka walizka może ważyć jedynie 8 kilogramów, więc trzeba dobrze przemyśleć, co się bierze.

Wyszukiwarka wskazała na 2594 wyników. Kaśka załamała się trochę, bo bała się, że nie zdąży ich przejrzeć nawet do samego wylotu. Zastanowiła się, jakie jeszcze kryteria może wybrać, żeby zawęzić zakres wyszukiwania. Popatrzyła kolumnę z kryteriami. Pierwszym był typ noclegu. Kaśka rozwinęła menu i zaznaczyła tylko hotele, odrzucając hostele, prywatne apartamenty, prywatne domy i kempingi. Po chwili zastanowienia zaznaczyła jeszcze prywatne apartamenty. Wyszukiwarka przetwarzała przez chwile informacje, a dziewczyna wpatrywała się w kółeczko na ekranie. Nareszcie – 1230 wyników. Dalej dużo. Rozwinęła menu z udogodnieniami. Były tam już zaznaczone suszarka i śniadanie. W Barcelonie jest gorąco, a mają tam lecieć w wakacje, czyli najbardziej upalny okres. Zaznaczyła zatem klimatyzację wliczoną w cenę pokoju. Musiała się również przecież jakoś kontaktować ze światem, a szczególnie Meduzą, której obiecała codzienne obszerne relacje z pobytu w Barcelonie. Przesyłanie zdjęć wymaga dużego transferu danych, a ten dziewczyna chciała oszczędzać, żeby korzystać z mapy i rozkładów jazdy autobusów, linii tramwajowych i metra. Zaznaczyła więc darmowe WiFi. Rodzice i Kaśka dwa razy dziennie pili ciepła kawę lub herbatę, zaznaczyła zatem zestaw kawowy w pokoju. Po chwili zastanowienia jednak usunęła go – przecież śniadania będą jedli w hotelu i tam na pewno będą gorące napoje, a cały dzień spędzą na zwiedzaniu. Wyszukiwarka tym razem wskazała na 138 wyników.

Pozostawało jeszcze posegregować wyszukane obiekty od najtańszego do najdroższego. Dziewczyna przez jakieś 40 minut otwierała po kolei oferty. Po krótkim zapoznaniu się z nimi i odrzuceniu najdroższych i najmniej atrakcyjnych, zostało jej 4 do wyboru. Pierwszym z nich był pokój w prywatnym pensjonacie. Cena była bardzo atrakcyjna, bo najniższa ze wszystkich. Osoby, które odwiedziły to miejsce, chwaliły je za przepyszne śniadania i możliwość wykupienia obiadów w atrakcyjnej, jak na Barcelonę, cenie. Minusem obiektu było oddalenie od najbliższego przystanku komunikacji miejskiej – ponad 1 kilometr. Następne dwa pokoje hotelowe były niemalże identyczne – obydwa leżały bardzo blisko przystanku, zaledwie 100 metrów. Odwiedzający mówili jednak o monotonnych i ubogich śniadaniach, a każde wie przecież, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Kaśka zdecydowała się w końcu na ostatni opcję, która była droższa o 150 złotych i leżała dalej od przystanku, ale za to wszyscy rozpływali się nad śniadaniami, czystością i przestronnością pokoi.

Kaśka uzupełniła dane w arkuszu kalkulacyjnym i zrobiła sobie chwilę przerwy. Pomknęła do kuchni zrobić sobie słabą kawę, ukroiła ogromny kawał mocno czekoladowego brownie i wróciła do swojego pokoju.

Następna część wyszukiwani była w opinii Kaśki najprzyjemniejsza. Teraz należało ustalić, co będą zwiedzać. Dziewczyna dużo podróżowała ze swoimi rodzicami. Bardzo często korzystali z popularnych w wielu turystycznych miastach kartach, które oferowały darmową komunikację i atrakcje lub specjalne zniżki dla posiadaczy karty. Postanowiła, że zacznie polowanie na zabytki od znalezienia informacji, czy w Barcelonie również funkcjonuje ten przyjazny dla turystów system kart. Jakie było jej zdziwienie, gdy wyświetliły jej się aż dwie – Barcelona Pass i Barcelona Card.

- No to klops! – powiedziała do monitora.

Jak teraz wybrać odpowiednią kartę, czym się kierować? Większość osób kierowałaby się najpewniej ceną, ale Kaśka jako wytrawny turysta wiedziała, że nie tylko cena się liczy, ale również to, co się w tej cenie zawiera. Przejrzała dokładnie informacje o obu kartach: cenę, darmowe atrakcje oraz koszt przejazdu komunikacją miejską. Barcelona Card zapewniała całkowicie darmową komunikację – można podróżować autobusami, metrem, tramwajami, a nawet pociągami miejskimi. Była najtańsza, bo kosztowała jedynie 79 euro za 96 godzin użytkowania. Karta jednak nie zapewniała darmowego wejścia do prawie żadnej z flagowych atrakcji Barcelony. O 20 euro droższa była karta Barcelona Pass. Dzięki niej można za darmo zwiedzać stadion piłkarski FC Barcelony – Camp Nou, oceanarium oraz fortecę na wzgórzu Montjuic. Ojciec Kaśki co prawda kibicował zawzięcie Realowi Madryt, no ale, jak sam powiedział, być w Barcelonie i nie zwiedzić stadionu głównych rywali swojej ukochanej drużyny, to byłaby zbrodnia. Kaśka miała ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ Barcelona Pass nie uwzględniała w swojej cenie przejazdu komunikacją miejską. Do ceny samej karty należało więc doliczyć jeszcze koszt czterodniowego biletu miejskiego, który kosztował 20 euro. Nie zadowalała jej żadna opcja.

Przesuwała bezmyślnie kursor po ekranie komputera, gdy nagle rzucił się w jej oczy czerwony napis EXTRA. Kliknęła na napis, który przeniósł ją na stronę Barcelona Extra Combo Card. Już po pierwszych przeczytanych zdaniach na twarzy dziewczyny zawitał uśmiech od ucha do ucha. Odkrycie było niczym truskawki z bitą śmietaną jedzone latem na tarasie domku nad morzem. Ta karta zawierała wszystko, czego Kaśka oczekiwała. Ba! Nawet więcej niż wszystko. Zapewniała darmową komunikację miejską, włączając w nią pociągi. Gwarantowała wejście o ustalonej godzinie do kościoła Sagrada Familia, o którym marzyła już kilak lat, odkąd obejrzała o nim program w telewizji. Kościół Świętej Rodziny, bo tak brzmiała jego polska nazwa, był zaprojektowany przez Antoniego Gaudiego – słynnego na całym świeci architekta. Jego budowa nieprzerwanie trwa od 1882 roku, kiedy wmurowano kamień węgielny, symbolicznie rozpoczynający pracę budowlane. Koniec budowy przewidziano na rok… 2026! Co roku walą tam tłumy turystów i zdarza się, że przez cały tydzień nie można kupić biletów, ponieważ wszystkie są wyprzedane.

Kaśka rozmarzyła się i przeniosła do tej secesyjnej budowli, o której już mogłaby wygłosić dość ciekawy referat. Nie mogła się doczekać, kiedy stanie pod kolumnami przypominającymi drzewa, kiedy zobaczy witraże symbolizujące wędrówkę słońca po nieboskłonie, kiedy stanie pod budowlą, spojrzy w niebo i ujrzy strzeliste wierze.

Karta zapewniała również wstęp do większości barcelońskich muzeów, zwiedzanie fortecy na wzgórzu Montjuic, wieczór z napojami we Flamenco Palace, podziwiając występy tancerzy flamenco, czyli tradycyjnego hiszpańskiego tańca oraz rejs stateczkiem po porcie. Co prawda kart ni obejmowała darmowego wstępu do Casa Batllo, kolejnego budynku, który wyszedł spod ręki hiszpańskiego inżyniera, ale dziewczyna i tak postanowiła dokupić bilety wstępu do tego zabytku.

Trochę niepokoiła ją wysokość kwoty, jaka ukazała się po wpisaniu wszystkich wydatków w arkuszu kalkulacyjnym. Doliczyła w nim jeszcze oczywiście kwotę za bilety wstępu do Camp Nou – nie mogła zapomnieć o tej atrakcji.

Zapisała plik, nazywając go Cała ona – Barcelona i wysłała mejlem do taty i mamy. Zamknęła laptopa i położyła się na łóżku, żeby przemyśleć, jak mogłaby jeszcze zaoszczędzić na wyjeździe. Może należało zrezygnować z najdroższej karty i mniej zwiedzić?

Po chwili zastanowienia wysłała rodzicom SMS’a: „Jeśli koszt wycieczki jest zbyt wysoki, to zrezygnujemy z Casa Batllo. Koszt 3 biletów to 99 euro…”.

Za chwilę usłyszała dźwięki informujące o dwóch nowych wiadomościach.

Mama: „Good job! Albo raczej: Buen trabajo!”.

Tata: „Z niczego nie będziemy rezygnować. Świetnie się spisałaś. To i tak o wiele mniej, niż zapłacilibyśmy w biurze podróży.

Kaśka zamknęła oczy i szczęśliwie oddała się marzeniom. Śpiącą, z rozanieloną twarzą, zastali ją rodzice, gdy wrócili z pracy.

autorka: Anna Krupanek

2. Przeczytane? Spróbujcie teraz odpowiedzieć na pytania dotyczące treści tekstu:

http://pisupisu.pl/klasa7/czytanie-ze-zrozumieniem-poziom-c

3. Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam cieplutko.