Biblioterapia

Witam serdecznie

Chciałbym zaproponować dla państwa dzieci zajęcia z biblioterapii.

Przed opowiadaniem bajki osoba prowadząca wprowadza dzieci w stan rozluźnienia, mówiąc: teraz posłuchamy bajeczki, usiądź wygodnie, jeszcze wygodniej, posłuchaj swego oddechu, możesz przymknąć oczy, wszystkie dźwięki oddalają się. Osoba opowiadająca bajkę sama musi być odprężona, nie może odczuwać napięcia. Musi wyrównać swój oddech i rytmicznie, cichym głosem podawać tekst. Należy to uprzednio wiele razy przećwiczyć, by pamiętać o zsynchronizowaniu oddechu, utrzymaniu rytmu i stosowaniu przerw. Przerwy powinny być tak długie, jak wypowiadana myśl. Dobrze, jeśli wypowiadanym słowom towarzyszy uspokajająca muzyka.

 


 

Wyciągnęło promyki i obudziło wróbelki, które zaczęły głośno ćwierkać.
– Wstawać, śpiochy – zaśmiało się i potoczyło po niebie nad łąkę. Tam przez słoneczną rurkę wypiło rosę z trawy, liści i kwiatów.
– Wstajemy, już dzień! – mówiły kwiaty i podnosiły do słońca kolorowe główki.
Trawa szumiała, drzewa szeleściły listkami, a słonko turlało się coraz wyżej po niebie. Rozglądało się uważnie, bo czekała na nie poważna praca. Trzeba było osuszyć skrzydła motyli, pogłaskać futerka baranków i ogrzać wylegującego się kota.
– Mrau, jak ciepło – mruczał, przeciągając się, kot.
Tymczasem słońce zaglądało do okien domów, żeby obudzić dzieci i namalować im na noskach malutkie piegi.
– Mamy pusto w brzuszku, dajcie nam okruszków – ćwierkały wróbelki
na widok dzieci.
Słońce tymczasem wędrowało dalej po niebie, aż zmęczyło się trochę i ziewnęło.
– Już południe – szepnęło do siebie. – Pora na małą drzemkę.

Właśnie nadpływała biała, puchata chmura. Słonko wskoczyło za nią, przytuliło się i postanowiło się zdrzemnąć. A z chmury, kap, kap, zaczęły kapać krople. Początkowo maleńkie kropelki, później coraz większe, aż rozpadał się ciepły
deszcz i zadźwięczał tak:
Hopla, hopla, hopla, już za kroplą kropla,
Jedna mała, druga duża, skacze po kałużach.
Wróble kąpały się w kałuży, gdy słonko wyjrzało zza chmurki.
– Miło zdrzemnąć się na miękkiej chmurce – mruknęło. – Ale co teraz?
Wszystko mokre, trzeba coś z tym szybko zrobić.
Wyciągnęło promyki i próbowało łapać kropelki deszczu.
– Nie złapię całego deszczu – powiedziało. – Ale mam lepszy pomysł!
– Jaki pomysł? Co zrobisz? – pytały wróbelki.
– Zaraz zobaczycie – odparło słonko i zabrało się do pracy.
Promykami delikatnie dotykało kwiatów – czerwonych, różowych, fioletowych, żółtych – i takimi farbkami rozpuszczonymi w deszczu malowało na niebie kolorową tęczę. Namalować tęczę na wielkim niebie to nie lada praca. Ale słonko, choć troszkę zdyszane i zmęczone, pracowało tak długo, aż deszcz przestał padać.

– Hura! Udało się! – zawołało i z radości zjechało po tęczy jak po zjeżdżalni wprost na górkę. Zatrzymało się tam jeszcze chwilkę, rozejrzało zadowolone ze swojej pracy i powoli zaczęło zachodzić.
– Dobranoc, do jutra – pomachało wróbelkom ciepłymi promykami i poszło spać.


Ostatnia modyfikacja: wtorek, 24 listopada 2020, 17:32